Chlupppp… Kelner sie chyba potknął o coś i jakieś dwie łyżki podawanej właśnie zalewajki na maślance wylądowało na stoliku. Chłopak się lekko spłoszył, przeprosił i… zniknął. A że byłam głodna, zalewajka pachniała nęcąco i stygła – chwyciłam za łyżkę. Cóż to była za ambrozja! Kwaskowata, ale nie kwaśna, aromatyczna z widocznymi ziarenkami kminku, pachnąca przysmażoną cebulką… Niebo w gębie traktowanej przez poprzednie dwa tygodnie nijakim sanatoryjnym jedzeniem.
Kiedy kelner pojawił się znowu, miał na tacy jeszcze jedną miseczkę zupy i dwie porcje lodów: to na przeprosiny – uśmiechnął się rozbrajająco i zabrał do wycierania stolika. Zalewajka jest godna swojej legendy – skomplementowałam danie przy płaceniu rachunku. Inne smakołyki jakich próbowaliśmy : fuczki i wareniki też były na najwyższym poziomie.
Wszystko to miało miejsce w Sanoku, na rynku, gdzie zupełnie przez przypadek trafiliśmy do Karczmy Jadło Karpackie. Z daleka nawet nazwy nie było widać, starannie przysłonięta parasolami:)
W mózgu odskoczyła mi klapka i przypomniałam sobie, ze na cincin najautentyczniejszą recepturę tejże zalewajki podawał jej autor. Wróciłam, sprawdziłam i oto ona.
1 litr wywaru warzywnego ( może być z kostki, ja miałam wywar na kościach wędzonego kurczaka)
2 szklanki dobrej maślanki
2-3 łyżki mąki pszennej
2-3 ząbki czosnku
1-2 łyżeczki kminku
Wszystkie składniki oprócz wywaru zmiksować , w międzyczasie wywar zagotować i wlać miksturę cały czas mieszając, zmniejszyć ogień, gotować jakieś 5 minut. Jako dodatek – odsmażane ziemniaki i zrumieniona cebula Można podawać od razu, ale jeszcze lepsze jest na drugi dzień, odgrzane..
Zaś ci, którzy kminku nie lubią, mogą sobie doprawić zalewajkę nasionami kopru ogrodowego, też będzie smacznie!
Robiłam tę zalewajkę Mietka:) mniam!!!! paluszki lizać:)
przyjemnie jest trafiac do takich miejsc.. takich , które można później bez obaw polecic. bo jeśli nawet coś było nie tak.. zostało szybko naprawione.
ta zupa.. nieznany smak.
robiłam tę zalewajkę, zupełnie mi nie posmakowała
Jest wyśmienita 🙂 Kasia i Kamil Sieraga
O, wygląda to na coś bardziej wykwintnego niż śląska „polywka na maślonce”, którą uwielbiam. Koniecznie do wypróbowania!
😉 jestem w szoku , nawet nie wiedziałem kiedy zrobiono Mi zdjęcie , miło dowiedzieć się, że ma się rozbrajający uśmiech, szkoda że kelnerstwo to już przeszłość. Ale Karczmiane jadło POLECAM WSZYSTKIM !!! Sprawdzone , Smaczne , według starych receptur. Pozdrawiam Mateusz
Mateusz! Nie sądziłam, ze po roku z okładem bohater opowieści natknie się na swoje zdjęcie i to w bardzo niszowym blogu. Nic to – Mateusze są fajne ( teść, szwagier i syn moj- wszyscy Mateusze).Powodzenia na nowych drogach!