Po raz pierwszy spróbowałam sosu bolońskiego mnóstwo lat temu, kiedy koleżanka przywiozła zza granicy puszkę tego specjału. Trudno powiedzieć, żebym była zachwycona. Ot, sos pomidorowy, a w nim kawałeczki marchewki i boczku. I czemu niby to ma być takie wyjątkowe? Potem wiele razy natykałam się na przepisy na sos boloński, oczywiście jako dodatek do spaghetti. I za każdym razem wychodziło co prawda jadalne, ale nie rzucające na kolana danie. I dopiero ” Moja kuchnia pachnąca bazylią” ( a napisana przez osiadłą w Polsce Tessę Caponi) sprawiła, że przyjrzałam się bliżej fenomenowi sosu bolońskiego. Autorka pisze tak: „mój przepis ma niewiele wspólnego z tym prawdziwym, niezwykle wyrafinowanym daniem, jakim jest ragoût alla bolognese ( w jego skład oprócz wieprzowiny i cielęciny wchodzą także kurze wątróbki, boczek, białe trufle itd.). Nie będzie to także zwykły sos mięsny, jaki serwują nam w restauracjach, ale ragoût domowe.” Skoro dotychczasowe doświadczenia były mało interesujące, to może? pomyślałam i wypróbowałam przepis na Sugo di carne . Od tej pory, kiedy mam czas – a to bardzo ważne, bo sos gotuje się przynajmniej 2,5 – 3 godziny – przyrządzam garnek sosu, rozlewam do pojemniczków i mrożę.
Potrzebny będzie spory garnek o grubym dnie ( ja używam szybkowara). Na dno należy nalać 6 łyżek oliwy z oliwek, albo oleju. Posiekać 1 średnią cebulę,1 marchewkę,1 łodygę selera naciowego ( albo dwie – trzy zielone łodygi selera bulwiastego, korzenia nie zaleca się używać) i pęczek zielonej pietruszki. Wszystko smażyć na małym ogniu przez pół godziny. Dodać 30 dkg mielonej wołowiny ( najlepiej zemleć w domu, żeby mięso było najlepszej jakości) i mieszając smażyć, aż mięso zacznie brązowieć. Wlać szklankę czerwonego wytrawnego wina i dalej mieszać, aż wino wyparuje. Dodać obrane i pokrajane pomidory (40 dkg), sól, pieprz i kilka kawałków skórki cytrynowej ( bardzo musi być ta skórka!) Gotować pod przykryciem na bardzo małym ogniu przez co najmniej 1,5 godziny. Naprawdę ważne, żeby ten sos gotować bardzo powoli, bo straci smak.
Przyznać się musze do pewnej modyfikacji: czasami zamiast wołowiny daję gotowe, mielone mięso indycze, a zamiast pomidorów – sos pomidorowy z kartonika ( półkilowy jako równoważnik 40 dkg pomidorów). Podane proporcje powinny wystarczyć dla 6 osób do spaghetti. Ja zwykle robię z podwójnej porcji, bo robota i czas ten sam, a mam gotowe nadzienie do lasagne. Oczywiście kupuję gotowe suche lasagne, ale ułożenie płatów w naczyniu, przełożenie ich serem i sosem to żadna robota. Potem tylko zapiec i można siadać do stołu.
brzmi smacznie
Bardzo mi się spodobał ten przepis – też kiedyś wypróbuję.
Sądząc po opisie i czasie gotowania rozumiem, że używasz tylko „garnek” szybkowara? bez jego szczelnej pokrywki?
Ja też często zamieniam wołowinę na mięso indycze.
Pozdrawiam
Pelu, tak, pokrywke montuje na to powolne gotowanie przez czas, keidy juz wszystkie elementy sa w garnku. I gdyby nie to, ze zwykle pokrywki zwyczajnie nie pasuja, nie uzywalabym szybkowarowej, bo nie o funkcje szybkowara tu chodzi.
Spróbuj koniecznie, moja familia na kazde lasagne z innym wkladem krzywi sie okrutnie, ma byc z TYM sosem i koniec ( ostatnio juz z 3 porcji, robie, nie zostaje mi wina do sprobowania, ale coz, czesc sosu mroze dla corki:)