Mam taki brązowy, plastikowy kubek o pojemnosci jednego litra, w ktorym zwykle robię ciasto na kluski kładzione i temu podobne smakołyki. Niegdyś stawałam z nim nad garem z wrzącą wodą i pracowicie maczając łyżkę we wrzątku odcinałam z ciasta kluseczki chlup, chlup, chlup….
Latem zeszłego roku przywiozlam sobie z południowych wojaży specjalny przyrząd – tarkę nie tarkę – do formowania galuszek. Galuszki to węgierskie krewne klusek kładzionych, różnica tkwi w proporcjach ciasta. Dzisiaj więc w tym samym kubku mieszam jajka, mąkę i mleko z odrobiną soli na dość gęste ( ale bez przesady) ciasto, a potem kładę przyrząd na garnku i do ruchomego pojemnika wkladam surowiec. Potem tylko wolnymi ruchami przesuwam ów pojemnik po „tarce” i do wody wpadają śliczne kluseczki.
Galuszki pyszota, szczególnie z porkoltem. U mnie jest to potrawa z wołowiny, robiona szczególnie chętnie zimą, jak wszystkie duszeniny w zawiesistych sosach. Na tłuszczu ( ortodoksyjny jest smalec, ale ja używam oleju) podsmażam cebulę, dużo cebuli, aż zmięknie i dodaję kminek w ziarnach i majeranek. Ile? Sporo, ma być bardzo mocno wyczuwalne. Smażę dalej, cebula się juz powinna zezłocić. W tym momencie zestawiam patelnię z ognia , skrapiam zimną wodą i czekam, aż chwilę przestygnie.. Zaraz dodam słodką paprykę w proszku, a ta nie może być rzucana na wrzący tłuszcz, bo gorzknieje. Papryki też sporo, powinna się zrobić zasmażka. I na to idzie pokrojona w kostkę niesolona wołowina. Obsmażam mięso ze wszystkich stron, zmniejszam gaz i przykrywam. Niech się dusi we własnym sosie ( no, z udziałem papryki, cebuli i tak dalej). Jak trzeba, to podlać odrobiną wody, ale naprawdę minimalnie. Kiedy mięsko zmiękło dodaję sól, pieprz i pastę paprykową z tuby ( już dostępna w naszych sklepach) i leczo ze słoika. Uwaga! Prawdziwe węgierskie leczo ( zaprawione na zimę) to tylko zielona papryka w pomidorach. Przyznam się: od pewnego czasu daję tylko pomidory siekane z kartonika lub wręcz przecier pomidorowy; syn odmówił spożywania papryki.
Oczywiście latem można dać po prostu pomidory i paprykę, koniecznie zieloną, bo każda inna rozlezie się w trakcie duszenia. No i dalej dusimy, prosze państwa. Kiedy już mamy pełnię aromatu, sos zagęszczony jak należy i mięso mięciutkie, wówczas szykujemy jeszcze pojemniczek z ostrą papryką dla amatorów, butelkę egri bikaver i michę galuszek. A czardasz nam we krwi buzuje.
Też mam tarkę do galuszek prosto z Węgier.Ale jakoś dalej robię chlup,chlup,chlup za pomocą łyżki…
A na Słowacji te kluseczki to haluszki. Można z mąki tylko, albo z dodatkiem surowych ziemniaków. Potem wymieszać ze skwarkami z wędzonej słoninki i bryndzą. Popijać koniecznie żętycą 🙂 Ech, wspomnienia..
Będąc na Węgrzech poznałem pewien knyf ułatwiający robienie tych kluseczek. A mianowicie po początkowym dodaniu przy rozrabianiu odrobiny zimnej wody dodaję znacznie większą ilość wody gorącej. To ułatwia uzyskanie właściwej konsystencji ciasta ze znacznie mniejszej ilości mąki. Kluseczki wychodzą bardziej miękkie i takie sprężyste. Polecam ten sposób – Kuszelas
Anonimowy, dziekuję bardzo! Wołowina w lodówce czekała na pomysł – bedzie porkolt i galuszki nowym sposobem.