Ogórki warszawskie


Były to czasy sklepów spożywczych pełnych octu ( i niczego więcej)… Licytowały się kobiety w kolejce: ja mam już sto słoików w piwnicy, a ja mam czterdzieści kompotów, beczkę ogórków kiszonych, i dwadzieścia dżemów, a ja zrobię ogórki konserwowe.
Jak daleko odeszliśmy od tamtych dni. Moja córka ( wówczas niemowlak) dzisiaj ma lat dwadzieścia z okładem. W sklepach pełno wszystkiego i można wybrzydzać do woli. A jednak takich ogórków konserwowych zwanych warszawskimi, jakie robiła moja teściowa – nie ma. Więc co roku zaprawiam zapas na zimę. Nawiasem mówiąc, jedyne to niemal ( bo jeszcze śliwki w occie) robione przeze mnie zaprawy. W zasadzie wychodzą z każdych, ale najlepsze są drobne, ciemnozielone. Proporcja na 1 duży ( 1 litr lub 0,9 l) słoik:
• ogórków ile da się upchać, ale zostawić nieco miejsca na dodatki, praktycznie 2/3 słoika ogórków
• 1 łyżeczka cukru ( z górką)
• 1 1/2 łyżeczki soli ( z górką)
• 4 plasterki cebuli
• 10 ziarenek ziela angielskiego
• 1 listek bobkowy
• 1/4 marchewki w plastrach
• 1 płaska łyżeczka gorczycy
• 4 łyżki octu spirytusowego 10%
• koper ( baldachy, najlepiej z ziarnami) 1 duży 1 mały , albo 2 łyżeczki nasion kopru ogrodowego ( do kupienia w sklepie zielarskim, ale radzę przed sezonem.
Każdy słoik zalać zimną surową wodą do pełna, wstawić do wekowania. Jak się zagotuje starannie odczekać 5 minut ( nie dłużej!!!) i wyjmować, przewracając do góry nogami. I tak mają wystygnąć. Potem tylko posprawdzać czy wieczka zamknięte, co się nie zamknęło wstawić do lodówki i zużyć w ciągu najbliższych dni.
Ja sama najchętniej robię ogórki w słoikach 0,6 – 0,7 l. Wówczas pionowo ustawiam 5-6 ogóreczków i daję tylko troszkę mniej ziela angielskiego, poza tym tak samo. Dobrze dodać po parę plasterków korzenia chrzanu, ale to niekoniecznie.