W dzisiejszych ciężkich czasach…. Tak zaczyna się jedna z wydanych w okresie międzywojennym książek kucharskich. Figurują w niej różne oszczędnościowe przepisy nazywane babka wojenna czy też tort wojenny , a zaczynające się od słów: kwarta najbielszej mąki , czterdzieści żółtek (białek nigdy do żadnego ciasta nie używam) i dalej w tym stylu. W domowych legendach zachował się przepis pochodzący ponoć z czasów wojen napoleońskich, na oszczędnościowy tort zwany – jakżeby inaczej – Napoleon.
Legenda legendą, a tort jest znakomity i jedyny w swoim rodzaju. Od lat pieczemy go na Wielkanoc. Roboty przy nim sporo, ale daje się ją podzielić na dwa etapy. Najpierw przygotowuje się ciasto. Trzy żółtka uciera się ze szklanką cukru, po czym dodaje się szklankę kwaśnej śmietany , dziesięć deko rozpuszczonego masła i około osiemdziesięciu deko mąki wymieszanej z łyżeczką sody oczyszczonej. Praktycznie po wsypaniu połowy mąki należy ciasto wyłożyć na stolnicę i dalej wyrabiać dodając resztę mąki. Wałkować bardzo cienkie placki ( tak cienkie jak na makaron) , podsypując mąką w razie potrzeby. Kształt placków nie jest istotny, istotna jest ich grubość. No i piecze się te placki niemal w nieskończoność, bo wychodzi dwanaście do czternastu blach. Ułożone w stosik mogą – przykryte ściereczką – leżeć dosyć długo.
Dwa dni przed podaniem tortu następuje druga faza. Półtora litra mleka należy zagotować ze szklanką cukru i całą laską prawdziwej wanilii ( a jak nie, to dać cukier waniliowy, ale efekt nie jest tak wytworny). Półtorej łyżki mąki pszennej wymieszać w połowie szklanki zimnego mleka . Sześć żółtek ubić na kogel – mogel z cukrem ( 6 łyżek). I teraz w następującej kolejności : mleko się gotuje – wlewamy mąkę i czekamy do lekkiego zgęstnienia , gasimy gaz i natychmiast dodajemy kogel – mogel, mieszamy dłuższą chwilę i sos gotowy. Szykujemy dużą tortownicę, wykładamy ją folią aluminiową . Układamy w tortownicy warstwę ciasta – łamiemy placki tak, by pokryły całą powierzchnię i polewamy kremem .Ciasto, krem, ciasto i tak dalej , ostatnia warstwa powinna być z ciasta. Przy pewnej wprawie układanie zajmuje jakieś dwadzieścia minut. Tortownicę wkładamy do lodówki.
Na pół godziny przed podaniem wykładamy tort na podstawkę, obsypujemy pokruszonym pozostałym ciastem (albo pokruszonymi herbatnikami jak nam rodzina ciasto wyżarła). Oczekujmy pochwał pilnując, żeby i nam dostała się uczciwa porcja.
Bardzo ciekawy przepis! Ciekawa jestem tego smaku 🙂
Warto spróbować, smakołyk jest lekki i bardzo „wchodzi”. Ubytki widoczne na zdjęciu to efekt konsumpcji czterech osób PO śniadaniu wielkanocnym 🙂
Napiszę jedno- Łał!
a ja znam ten tort , kilka lat temu tu Basia_11
http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=22680&hl=
zamieściła twój przepis
Tort jest zacny. Dobrze znany na terenach byłego Związku Radzieckiego. Przy czym oczywiście, ile gospodyń, tyle przepisów i każdy z nich jest tym najbardziej „napoleonowym” 😉
U mnie w domu krem jest z masła ubitego ze słodzonym mlekiem zagęszczonym (niegotowanym). Każdy gość z rodziny po usłyszeniu zaproszenia na obiad w Święta prawie, że jeszcze przed podzienkowaniem pyta, czy Napolen będzie 😉 A wszystko dlatego, że z całej rodziny tylko moja mama ma cierpliwość do wypiekania tych kilkudziesięciu placków.
mniamusnosc az szkoda ze w tym roku nie zjem polowy 😛
Swietny przepis, prawdziwa perla z lamusa:) A ze mam dosc cierpliwosci do pieczenia tych cienkich plackow, to na pewno skorzystam z receptury!
Pozdrawiam!
Tak się zastanawiam, czy można by przepuścić to ciasto przez maszynkę do makaronu. Tylko wówczas mielibyśmy prostokąty i to chyba komplikowało by sprawę??
Spokojnie mozna wykorzystac maszynke do makaronu: nastawic na cieniutkie walkowanie i heja.Nic by nie komplikowalo, przeciez i tak sie lamie placki do ukladania w tortownicy. Bodaj wspomniana tu w komentarzach Basia_11 wlasnie tak produkowala ciasto i potem spokojnie ukladala w tortownicy przelewajac kremem.
Witam ciesze się ,ze znalazłam ten przepis NAPOLEONA piekła moja już niestety nieżyjąca babcia i każdy na święta czy na większa imprezę rodzinną na niego czekał.Zamierzam na święta go zrobić i mam 2 pytania:
1.Ile Dni mogą te upieczone blaty leżeć i czy muszą leżeć w lodówce?
2.W jakiej temperaturze i jak długo je pieć ,czy mozna piec na obydwu poziomach piekarnika po 2 blaty czy raczej pojedyńczo?
Z góry dziękuje za odpowiedż
1.Mogą i miesiąc, poza lodówką i ukryte przed smakoszami, przykryte tylko ścierką zeby się nie kurzyły.
2.Czas zależy od piekarnika, mają być złote jak na zdjęciach. Ja piekę po dwie blachy, zmieniając wysokość w połowie każdej porcji, dwa razy po 5 minut; bez termoobiegu.Temperatura 180 stopni C.
Ale dla mnie jest niewiadomą w tym przepisie ilość mąki
Okolo osiemdziesieciu deko czyli ok 800 g maki – patrz linijka na dole przy zdjeciu oryginalnego przepisu…., po prawej od zdjecia.
Tort „siedzi” w lodówce, ale mam stres, ponieważ ten krem wyszedł mi dość rzadki. Czy on powinien być konsystencji sosu czy raczej kremu ( bardziej taki gęsty). Nie wiem czy mam jutro szybko inne ciasto kręcić, czy to będzie ok, jak się schłodzi. Proszę o szybką odpowiedź.
Rzadki!Konsystencji sosu a nie kremu. Taki rzadki budyń… Dowcip polega na wsiąknięciu wilgoci w ciasto.
Bardzo proszę o komentarz po konsumpcji.
Coś niestety napsułam w tym cieście, liczę na Pani wskazówki. Być może za dużo wlewałam masy, albo źle ułożyłam placki, bo niestety nie wszystko wsiąknęło w ciasto i spora ilość sosu wyciekła mi z blachy. Bardziej na środku blachy ciasto wyglądało podobnie jak u Pani na zdjęciu. Tort jest smaczny, może jeszcze kiedyś pokuszę się na zrobienie mniejszej porcji.
Pozdrawiam Ania
alternatywny sposob zrobienia tego (moim zdaniem latwiejszy i troche lepszy):
Ciasto kruche:
-500 g maki rozsypac na stole/stolnicy
-250 g (kostka) masla najlepiej pokroic w plasterki i porozrzucac po ciescie
-dodac cukru pudru (nie duzo, bo krem jest itak slodki) i szczypte soli
-siekac to razem nozem; dlugo i dokladnie (przy wprawie 5 minut to minimum), tak zeby sie wszystko wymieszalo na W Miare jednostajny proszek (wiadomo ze bedzie duzo grudek masla ale jesli sa nie za wielkie to ok)
-teraz ulozyc to w kupke i dodac 2 Zoltka i ok 2 lyzeczki od herbaty wody, troche posiekac znowu nozem a potem juz urabiac rekami. Masa musi byc dosc miekka , Minimalnie kleic sie do reki.
-zrobic z tego kulke, zawinac w folie spozywcza, wlozyc do lodowki na 20/30 minut.
-wyjac, rozwalkowac (podsypujac duzo maki pod spod ciasta i przekladajac ciasto z jednej na druga strone, zeby nie kleilo sie do stolu), powycinac okregi (mozna odmierzac talerzem)
-wstawic na blachy (koniecznie pod spod papier do pieczenia), i do pieca -> 200 stopni, okolo 10/15 minut (tak na oko, zeby sie zarumienily).
-wszystkie resztki z wycinanego ciasta poukladac tez na blachy i tak samo upiec, kiedy troche wystyknie i zrobi sie bardziej kruche – mocno pokruszyc w rekach i odlozyc na pozniej
NASTEPNIE CALA RESZTA:
Jesli chodzi o mase to tak jak w przepisie, ale ja dodaje dodatkowo whisky (nie za wiele, do smaku – musi byc slodko z delikatnym posmakiem whisky, wiec to trzeba do smaku i wedlug wlasnych preferencji). Masa musi byc mniej wieej o konsystencji w miare plynnego budyniu:)
Mozna to wszystko zrobic bez tortownicy i troszke inaczej niz w tym przepisie. Ja to robie tak:
Na talerzu ukladam tak jak w przepisie warstwy:
-kolko z ciasta
-lyzka rozsmarowuje krem
-klade kolejne kolko, i dociskam reka (wiekszosc sie polamie, i niestety rece sie ubrudza ale nie szkodzi, musi wszystko przylegac)
-znowu rozsmarowuje krem, itd (czym wiecej warstw tym lepiej,do 12, ale jesli sie nie chce to juz 8 da rade)
– w moim przypadku ostatnia warstwa z gory to krem!
– na lyzke/reke nabrac tez kremu i smialo rozsmarowac na boczne scianki tej 'konstrukcji’, mocno i smialo:)
– pokruszone i upieczone ciasto kruche obficie posypac z gory i takze poprzyklejac na boki. Najwazniejsze to robic to wszystko pewnie i nie bac sie ze sie ciasto lamie itp. -> ma byc mocno oblepione z gory i z bokow!
– teraz caly talerz razem z tortem mocno i szczelnie zawinac w folie spozywcza.
KONIEC! Dla pewnosci potrzymac to w lodowce 24 h, wyciagnac, spozywac
Dzień dobry:-) W poszukiwaniu ulubionego smaku dzieciństwa (baaaardzo juz odległego) za pomocą hasła ,,tort wojenny” trafiłam do Pani i na wstępie – niebotyczne zaskoczenie! Na skanie zobaczyłam pismo mojej ś.p.Mamusi. Na 100%! Mój Brat to potwierdza. Rozplanowanie zapisu też takie jak zazwyczaj u Mamy. Chociaż jest też i pewna watpliwość: w naszym Domu ten tort wystepował pod nazwą ,,stefanek”. Budyń na masę gotowało się na gęsto, a potem ucierało z masłem. Jesteśmy z Bratem bardzo zaintrygowani i bylibyśmy wdzięczni, gdyby zechciała Pani nawiazać z nami kontakt, Może udałoby sie zagadkę rozwiazać? Nieduży ślad to Pani nazwisko, które wskazywałoby na łączność ze wschodnią Polską, a my jesteśmy z Białostocczyzny. Chyba, że istniał jeszcze ktoś o identycznym charakterze pisma:-) Oj, namieszałoby się w genetyce! Pozdrawiamy z Płocka:-) Anna Dąbrowska-Bień i Tomasz Dąbrowski
PS. Dziękuję za przecudne Jasne Błonia w krokusach. Szczecin jest bliski mojemu sercu, bo mieszkał tu wiele lat mój nieżyjący już Brat Jan, a nadal mieszka mój ulubiony Bratanek:-)
Ale ciekawostka! Niestety,nie moge ( chocbym bardzo bardzo chciala!) przyznać się do rodziny.Zeszyt z ktorego pochodzi zdjecie należał do mojej Babci ( 1890-1969), Haliny Murawskiej. Charakter pisma podobny, bo nasze przodkinie uczono kaligrafii i tamte pokolenia pisaly dosc podobnie.Niewykluczone, że i podzial przepisu byl w pewien sposób skodyfikowany.
Tak czy inaczej, Wielkanoc bez tego tortu ( no i mazurkow) sie nie liczy :). Pozdrawiam serdecznie
Klara Holubiec
Qd, tutaj rowniez Ci podziekuje. Ciasto jest znakomite – 'Cake heaven’ – jak powiedzial moj maz.