Zimowe wielkanocne dni zderzyły się w tym roku z pomysłem z północnej Afryki: zatarem.
Zatar ( zaatar, za’tar, zatar, zatr, zattr,zahatar,zaktar or satar jak podaje Wikipedia) jest przyprawową mieszanką składającą się z podprażonego sezamu, sumaku i tymianku lub oregano.
Bardzo lubię to połączenie smaków i poszłam na całość: mazurek sezamkowy.
Na suchej patelni podprażyłam na złoto sezam, dodałam miód i masło oraz kandyzowaną skórkę, którą moja babcia nazywałą 'cykata’. Jasnozielone, przezroczyste niemal kosteczki o cytrusowym aromacie kupuję gotowe pod niemiecką nazwą sukkade.
Powolutku dodawałam mielony sumak z tymiankiem, by zagrała nuta aromatu, wysmażałam do odpowiedniej gęstości i w końcu wylałam na upieczony wcześniej kruchy spód, choć i wafel ( andrut) byłby jak najbardziej stosowny.
Mazurek sezamkowy okazał sie przebojem tegorocznej, zimowej Wielkanocy. Ukochane, zamówione przez rodzinę klasyki ( cygański, kajmakowy i kawowy oraz pomarańczowy z czekoladą) przygasły przy nowym gościu.
P.S. Kto powiedział, że sezamkowy tylko na Wielkanoc? Margot, mam rację?
zdecydowanie taki mazurek wskazany jest częściej :)))
:)))))))))
Klara za ten mazurek Nobel lub Oskar się tobie należy
http://kuchniaalicji.blogspot.com/2013/04/wspaniay-mazurek-sezamkowy-klary.html