Byłam święcie przekonana, że chińska technologia szybkiej obróbki cieplnej warzyw jest bardzo popularna.
Nie? NIEEEE? A tak ją lubię! Smaczna, szybka, zdrowa. Tłuszczu tyle tylko, żeby się to naczynia nie przykleiło. Czas obróbki – tyle, żeby straciło surowiznę. Jak na polskie przyzwyczajenia kulinarne – MA BYĆ NIEDOGOTOWANE. Zęby do roboty!
Naczynie: najlepszy jest wok – czyli wielka patelnia w kształcie półkuli. Na rynek europejski dno patelni zostało spłaszczone – ukłon w stronę naszych kuchenek gazowych i elektrycznych. Ostrzegam – żadnych teflonów czy innych powłok co to maja spowodować nieprzywieranie żywności. Nie te temperatury… Jak woka nie ma, to zwykła patelnia ( żelazna, stalowa czy najmodniejsza ceramiczna) też nam posłuży.
Warzywa: jakie nam pod rękę wejdą albo jakie lubimy najbardziej. Zauważyłam, że w wietnamskich budkach często jest to gotowa mieszanka z mrożonki: posiekana, wielowarzywna. Cała sztuka w dość drobnym pokrojeniu (określenia julienne albo na zapałkę).
Tłuszcz: olej. Rzepakowy, słonecznikowy, arachidowy, sojowy. NIE oliwa z oliwek, NIE sezamowy (ten służy do aromatyzowania, nie do smażenia). Krakowskim targiem może być olej z pestek winogron; lekki, bezsmakowy.
Wielki finał: na patelnie nalewamy (w zależności od ilości warzyw) 1-2 łyżki oleju. Rozgrzewamy tłuszcz rozprowadzając go po dnie i zanim zacznie się palić wrzucamy warzywa. Teraz na ostrym ogniu mieszamy drewniana łopatką zawartość, żeby się nie przypaliło. Teoretycznie 30 sekund, praktycznie około półtorej minuty i cały czas mieszamy!!!!. Tyle, żeby straciły smak i zapach surowizny, ale nie zmiękły. Mrożonki wrzucamy zamrożone. Obróbka trwa niewiele dłużej, trzeba uważać, bo mają jednak inną strukturę.
Solenie: dopiero na talerzu, choć przy takim sposobie przygotowania nie zawsze jest to konieczne. Można ewentualnie pokropić sosem sojowym, ale to już indywidualny wybór.
Jeszcze słówko o sosach sojowych. W starszych polskich przepisach dozwalano używać jako zamiennika przyprawy do zup w płynie zwanej również maggi. Póki nie popróbowałam prawdziwych sosów sojowych wyobrażałam sobie, że tak powinno smakować. Dzisiaj wybór na rynku jest spory, przetestowałam większość, wybrałam jeden ulubiony i się go trzymam. Co każdemu miłośnikowi kuchni dalekiego wschodu polecam.
Twoje uwagi są cenne dla początkujących z kuchnią Azji.Bo, pękam ze śmiechu, jak widzę wok pokryty teflonem – a wiele osób takie kupuje!!! I maggi.Polecano je dawniej,bo sosów sojowych na rynku nie było.Teraz to można sobie poszaleć sosowo-sojowo.
Pozdrowienia!
Amber, miód na moje serce! Wlaśnie tytulowy Jurek skłonił mnie do pisania o kuchniach dalekiego wschodu dla zupełnie początkujących. Bedzie więcej:)
Fajnie! Też jestem za lansem chińszczyzny! Niechże nasz naród przestanie się żywić „ziemniakiem z mięsem”.
Dodam tylko, ze prawdziwy wok jest drogi, ale za to praktycznie niezniszczalny, im starszy tym lepszy. Moj ma juz 10 lat.Przed pierwszym uzyciem nalezy go wypalic i tutaj sa dwie metody, jedna na gazie a druga w piekarniku (pod warunkiem, ze nie mamy drewnianej raczki). Wypalac mozemy przy uzyciu oleju, lub soli.
Co do oleju to najlepszy jest arachidowy i ryzowy. Sa to oleje bez smaku, ktore dodatkowo maja wysoka temperature dymienia.
Co do uzywania warzyw z mrozonki… ostatnio bardzo zglodnielismy z mezem i na szybko postanowilismy sie pozywic we wschodnim przybytku. Coz to bylo za okropienstwo te warzywa z mrozonki, normalnie bylo czuc jak diabli. Nie wiem dlaczego skosnoocy, ktorzy posiedli umiejetnosc zgrabnego siekania warzyw robia takie rzeczy. Dziekuje, wole zrobic sobie sama cos w woku.
Taak! Pamiętam taką cygańska patelnię oglądaną kiedyś na Turzynie. Dziś prawdziwych patelni już nie ma.