Mama do tej potrawy zakwaszała kwaśną śmietanę octem spirytusowym. Fuj! Fuj! Fuj! Moim zdaniem ocet spirytusowy nadaje się wyłącznie do dezodoryzacji lodówki.
Wracając do tematu: danie proste, wdzięczne, łatwe, do przyrządzenia w każdych ( niemal) warunkach. Pozwala na mnóstwo wariantów. Dostępne jak rok długi. Na śniadanie, na lunch, na kolację, a z dodatkami objętościowymi i na obiad może być, czemu nie?
Schemat jest taki: na patelnię odrobinka masła, tylko tyle żeby powlec dno. Teraz śmietana – prawdopodobnie na początku była to wiejska śmietana, która nie słyszała o obniżaniu zawartości tłuszczu. Koniecznie kwaśna śmietana, na słodkiej wychodzi „ni siusik ni pusik” jak barwnie podsumowywała babcia. Ja używam 18%, bez zagęstników. Na 12 % może się udać, ale nie musi.
Więc dwie kopiate łyżki tejże śmietany na patelnię i niech na malutkim ogniu się grzeje.
Posolić, dodać co w duszy gra ( szczypiorek albo pieprz albo tymianek albo insze zioła albo czosnek albo…..).
Ostrożnie wybić jajko i nadal na maluteńkim grzaniu czekać, aż białko się zetnie, a żółtko nadal będzie płynne.
Można? Posypać parmezanem albo innym serem.
Przykryć na chwilkę pokrywką – wówczas ryzykuje się ścięcie żółtka na twardo, ale jak ktoś lubi…
Jednego nie radzę: sadzać na jogurcie, kefirze, maślance itp. Rozwarstwiają się na wodę i suche, wiórowate białe coś.
Fuj.
Robiłam. Faktycznie bardzo smaczne:)
a ja nie znam takich jajek , naprawdę widzę pierwszy raz takie jajka sadzone , a wyglądają bardzo ciekawie
U mnie jajka sadzone są w każdym pokoleniu inaczej nazywane, mi babcia smażyła jajka piruziu (tylko nie wiem dlaczego je tak nazwalam:D)i musiały być smażone z obu stron (ale tak ,że żółtko było płynne), mojej siostrzenicy jak była mala to smażyliśmy placuszek z jajeczka, tez z płynnym żółtkiem ,ale przewracane i opieczone z obu stron ,a mój malutki siostrzeniec żąda jajek kółkowatych , to tez sadzone , smażone z jednej strony ,ale tak ,że żółtko właściwie jest twarde 😀
Też pierwszy raz zetknęłam się z takim przepisem…ale ze mną jest problem bo ja w ogóle nie lubię sadzonych…no chyba że istnieje szansa że właśnie te mi posmakują…dla pewności zrobię…a nuż:)
o rety, pierwsze widzę.
hm, ciekawy.
Śmietanę to ja zakwaszam jedynie świeżym sokiem z cytryny…
A takie jajo uwielbiam.Pyszne zdjęcie!