Przeczytałam w gazecie uroczą opowieść o tym, jak dziennikarz w Kairze skosztował zupy w ulicznej jadłodajni, wygosił publiczną pochwałę tejże i w podziękowaniu dostał garnek, w jakim potrawa była podawana. Był i przepis…
Podumałam nad przepisem i stwierdziłam, że prawie mogę go wypróbować. W końcu świeży szpinak jest. Por i cebula. Ryż – do wyboru do koloru. Garnek – no, nie przesadzajmy, nie musi być gliniany i egipski. Jogurt. Tu się nieco zafrasowałam. Nasze jogurty mają się do południowych jak żarówka do słońca.
Najwięcej kłopotu sprawił mi cumin. Przyprawa rodem z Indii, gdzie nosi wdzięczną nazwę jeera , wyglądem przypomina jako żywo nasz kminek. Smakuje i pachnie zupełnie, ale to zupełnie inaczej. Po polsku nazywa się kmin rzymski ( cuminum cyminum), po angielsku i niemiecku cumin. W Polsce jest tak rzadki, że indagowani sprzedawcy odpowiadają: pierwsze słyszę. Można znaleźć ofertę w sklepach internetowych, gdzie z reguły oferowany jest mielony. Ja jestem zwolenniczką przypraw – o ile to możliwe – w całości. Zemleć zdążę zawsze, a aromat utrzymuje się znacznie dłużej. Rozpuściłam wici po znajomych i okazało się, że we Wrocławiu jest sklep z przyprawami, gdzie można na wagę kupić cumin w ziarnach. Uff. Miałam w planach wakacyjnych przejazd przez Wrocław, to wstąpię i kupię. Wstąpiłam. Nie kupiłam, sklep akurat udał się na urlop…. Na szczęście dobrzy ludzie nabyli co trzeba, przysłali i już mogłam gotować.
Na dno garnka wlałam nieco oleju ( wg przepisu powinna być oliwa z oliwek), wsypałam pełną stołową łyżkę kminu, cebulę pokrojoną w kostkę i nieco chili ( zmielonego). Podsmażyłam, aż się cebulka zrumieniła. Dorzuciłam grubiej pokrojony por ( tylko biała część, dwa – trzy cieńsze, są delikatniejsze) i zalałam to wszystko litrem rosołu z kostki. Zgodnie z przepisem przyszedł czas na szpinak – oczyszczone liście pokroilam w szerokie pasy i tak dodałam do garnka. Równie dobrze sprawuje się szpinak mrożony w brykietach, jedna paczka 0,5 kg do tego litra rosołu.Teraz cztery łyżki suchego ryżu ( zwykłego, nie parboiled), trochę soli i niech się gotuje, aż ryż zmięknie. Sprawę jogurtu rozwiązałam następująco: kubek dobrego naturalnego ( bez żelatyny!- uważnie czytać co producent ujawnia!) jogurtu wymieszałam z kubkiem dobrej gęstej kwaśnej tłustej śmietany ( bez zagęszczaczy) , wcisnęłam do tego ząbek czosnku i całość wlałam do zupy, pod którą chwilę wcześniej zgasiłam gaz.
Mój ukochany, ktory na sam dźwięk słowa szpinak dostaje wysypki na języku, odważnie spróbował „zupy egipskiej”. Ze zdumieniem stwierdził, że szpinakiem nie smakuje, a poza tym – świetna. Przyjęła się.
Jest to nasza ulubiona zupa szpinakowa, robiłam już kilka razy. Teraz znów w lodówce czeka na swoją kolej szpinak w „brykietach”…
Dziękuję!!!
Jakze sie ciesze!
Ciekawy pomysł, nawet bardzo i dziś poważę się na tę zupę…szpinak najczęściej gości u mnie w empadach – zobaczy jak sprawuje się w zupie:)
Jaghut, jak smakowało??