Ten sposób na bulion musiał zostać zaszczepiony w moim umyśle dawno temu, podczas pierwszej fascynacji kuchniami Dalekiego Wschodu. Czemu go nie wypróbowałam wówczas? Kto to wie… Niemniej żelazna triada przypraw: czosnek-imbir-chili z nieodłącznym sosem sojowym sprawdza mi się zawsze i wszędzie. Tak i tym razem. Zamiast klasycznej włoszczyzny użyłam do utylizacji resztek po filetowaniu kurczaka owej triady i pamiętałam o odszumowaniu zaraz na początku gotowania mięsa. Efekt okazał się na tyle znakomity, że syn zażądał wpisania do domowego jadłospisu, szczególnie w okresie kataralno-kaszlowym jako smaczne remedium. Córka zaś jak zwykle zażądała wpisania do kulinarek.
Szczątki po kurczaku ( skóra , podroby, kości z resztkami mięsa) czyli porcja rosołowa, opcjonalnie okrawki wieprzowiny
1 główka czosnku wraz z łupinami przecięta w poprzek
kawałeczek jak orzech włoski świeżego imbiru lub 1 łyżeczka mielonego
2 – 4 łyżki sosu sojowego
1 strączek papryczki piripiri lub ćwierć łyżeczki płatków chili
sól do smaku
1 – 1,5 l wody
Porcje rosołową zalać wodą, postawić na ostrym ogniu bez przykrycia i kiedy zacznie się gotować – zdjąć szumowiny łyżką cedzakową. Zmniejszyć grzanie do minimum, dodać resztę składników ( najpierw sos sojowy, potem dopiero sól do smaku), przykryć i powolutku gotować około 2 godzin. Potem zgasić ogień i pozostawić do wystygnięcia pod przykryciem.
Bonusem jest wyjątkowo smaczne mięso gotowanego kurczaka, które zwykle bywa mdłe i bez smaku.
Na zdjęciu bulion Taitai podany został z 'makaronem’ wydłubanym z pieczonej dyni makaronowej, też mało wyrazistej w smaku. Razem było to bardzo smakowite 🙂