Kiedy jeszcze nie było autostrady z Pragi do Drezna, razu pewnego jechaliśmy czterdziestką w sznurku pojazdów ciągnących przez Teplice w kierunku przejścia granicznego Altenberg. Po obu stronach drogi wesołe panienki zachęcały do skorzystania z ich usług, drogowcy kładli tu i ówdzie świeży asfalt, słońce prażyło niemiłosiernie. Obiecywaliśmy sobie: obiad zjemy jeszcze w Czechach, przed granicą. Łagodnie pod górę, coraz chłodniej i nagle znajdujemy się na rondzie w szczerym polu, widzimy w oddali jakieś zabudowania, wjeżdżamy w krótki tunel i orientujemy się, że to już przejście graniczne. A nasz obiad???
Więc zawracamy i w tunel i na górę i z ronda, tego samego, widzimy wiejską chałupę z napisem „Restaurace Cinovec”. Parking pod chałupą niewielki, ale budka „Smenarna” czynna, no to może dadzą nam jeść? Chałupa prawdziwa wiejska, dostosowana nieznacznie do potrzeb gości, jako dekoracja – stare sprzęty gospodarskie. Jacek zamawia rzezak ( schabowy znaczy się ), a ja proszę „Bramboraki s Hermelinom a brusnicou”. Niby wiem, czego mogę oczekiwać, ale…
Trzy zgrabne, spore, brązowozłote placuszki ziemniaczane z krążkiem białego, rozpłyniętego leciutko w obrębie skórki camemberta i łyżeczka borówek na wierzchu. Smakuje co najmniej tak dobrze jak wygląda. Delektuję się nimi powolutku, żeby na jak najdłużej starczyło, a potem biorę głęboki wdech i idę do kuchni. Najpierw komplementuje kucharkę – z czystym sumieniem, bo potrawa nadzwyczaj smaczna, a potem pytam o tajemnice rozpłyniętego sera. Czy w mikroweli? Nie, odpowiada kucharka, kładę ser na placek i przykrywam pokrywką, chwila i ser gorący. Ot i cała tajemnica.
Zabrałam ze sobą wspomnienie doskonałego zharmonizowania smaków, urody kompozycji i lodowatego wiatru na przełęczy.
Cudne! Ja takie brambory jadłam pasjami w Czechach na Morawach.Oj to były czasy…
Zachęciłaś mnie do przypomnienia tych niezwykłych chwil.Dzięki!
oj, z chęcią skusiłabym się na taką porcję 🙂
Już wiem, co zamówię na wycieczce szkolnej do Ostrawy 😀
(A mamy zamawiać po czesku „na ocenę” ;D )
Amber, Paula – siadajcie na miotly, zaraz uprzatne ladowisko na blakonie:)
Muscat – zapisalam brusnicou, wymawiac trzeba bruSZnicou, bo czeskie znaki diakrytyczne nie wystpuja na mojej klawiaturze :(.
Poza wszystkim – zdaje sie ze na poludniu Polski do dzis jest odrozniana borowka ( czarna jagoda, borowka czernica) i brusznica ( borowka;borowka brusznica) o przypomnial mi sie staaaaaarenki dowcip- pani, a czego ta jagoda taka czerwona?- bo zielona)
řízek, a nie rzezak !
Uwagę przyjmuję z pokorą. Dziekuję 🙂