Tradycyjnie w Środę Popielcową podaje na obiad śledzia w śmietanie i ziemniaki w mundurkach.Tak mam i koniec. Natomiast przez wiele lat kolacja we wtorek zapustny, zwany w Poznaniu Podkoziołkiem była mięsna od wypęku, wszak od dnia następnego Wielki Post się zaczynał.Nie wiadomo jak i kiedy przeszłam do kolacji śledziowej. Czy był to wpływ nazewnictwa – w Szczecinie dzień ten zwany jest Śledzikiem? Czy co…
Tak czy inaczej robię teraz kolację śledziową. W roli głównej występują śledzie solone ( surowiec) przygotowane na wiele sposobów . Oczywiście muszą być te z żelaznego repertuaru: „śledzie aceto balsamico” i „śledzie po mojemu”, „śledzie imbirowe” i „śledzie musztardowe z miodem”, ale staram się jeszcze podać coś nowego. Na szczęście przepisów są setki, jeszcze tyle do wypróbowania zostało!
Tym razem zrobiłam śledzie ze śliwkami suszonymi, które znalazłam tutaj pod nazwą „Zepsute śledzie”. Przepis odrobinę zmodyfikowałam, rezultat okazał się nadzwyczaj udany!
Jak zwykle namoczyłam i oprawiłam śledzie z beczki, uważam, że są najsmaczniejsze. Nie widzę przeszkód by użyć śledzi w płatach, lekko solonych. Suszone śliwki bez pestek pokroiłam w paseczki. Cebulę rozdrobniłam w blenderze z dodatkiem oleju z pestek winogron. Potem w słoiku układałam warstwami: śliwki – śledzie skrapiane octem winnym – pasta cebulowa. Kiedy zakryłam ostatnią warstwę śledzi cebulą, zakręciłam słoik i odstawiłam na dwa dni do lodówki.
Z szacunku do śledzia podałam czystą dobrze zmrożoną. Jak mawia moja przyjaciółka: żeby śledź nie pomyślał, że go pies zjadł J
A ja lubię śledzie pod każdą postacią, ze śliwką mogą być też smaczne.